niedziela, 12 grudnia 2010

Joanna Krzepina

Opowieści o krainie dziecięcych zabawek

12 grudnia w Jazz Faust Cafe (ul. Szewska 21) o godz. 18.00 otwarta została wystawa obrazów Joanny Krzepiny – malarki i poetki z Woli Duchackiej. Przedstawiam kilka obrazów oraz tekst Beaty Anny Symołon.


Joanna Krzepina - w sztuce i poezji - tworzy swój spójny i rozpoznawalny świat. Świat obrazów malowanych pędzlem i słowem, uformowanych w papierowej masie, uszytych z kawałków materiału i koralików... Świat powracających na różne sposoby bajkowych uliczek, imbryków, postaci lalek, misiów, kotów i kogutów, księżyców i gwiazd, a nade wszystko tajemniczych klimatów, do zrozumienia których klucza należy szukać tylko w obrębie jej twórczości. Malarka sięga po akcesoria znane z dzieciństwa. Wybiera kilka, ustawia, sprawdza ich zamocowanie w przestrzeni obrazu, a gdy „siedzą” – wprowadza w nie życie. Snuje opowieści, czasami przetyka je nowymi elementami, które w następnym twórczym czasie odegrają już pierwszoplanową rolę. Dlatego pożegnania są bezbolesne, a powroty zawsze możliwe. Nigdy dosłowne.



Wystawa prezentowana w Jazz Faust Cafe jest intrygującym spotkaniem z pracami wybranymi z różnych malarskich historii, z sygnałami złożonego i większego świata.


Przestrzeń pierwszych obrazów wypełniają kartonowe domki. Z maleńkimi oknami, spadzistymi dachami, powyginanymi latarniami. Na arabeskowych krzesłach przysiadują koty zapatrzone w księżyc. Biorą w posiadanie połowę jego światła. Druga wędruje po bruku, ścianach, dachach. W tak wykreowaną przestrzeń ruch i gwar wprowadzają imbryki – dymiące, ziejące parą i bańkami mydlanymi, rozmawiające z sąsiadem strumieniem przelewanego wrzątku. Na straży nocnej ciszy stoją dachowe czarne koguty. Krzepina nie traktuje jednak serio przedstawionego świata. Dlatego zegar i księżyc zawisły na sznurku, drzewo wyrasta z powietrza, a wianuszek gwiazd porywa ku górze bajkowy zamek. Taką właśnie bajkową uliczkę możemy zobaczyć na jednym z pokazanych obrazów, dojrzalszą o formalne poszukiwania autorki, przez co bardziej kolorystycznie stonowaną i wzbogaconą o delikatne miękkie dymy.



Krakowska malarka umieszcza pejzaże początkowo w ...domu. Świadczy o tym ułożona z desek podłoga, w którą wkraczają puste przestrzenie rdzawego podłoża, prostokątne oczka wodne z małymi papierowymi stateczkami, unoszącą się para, maszty wbite w ziemię. Dół prac wypełniają domowe sprzęty (jak krzesła) i zabawki (piłki, baloniki, kostki), podczas gdy góra otwiera się na powietrze wypełnione niespokojnymi, płynącymi chmurami. Niezmienność i stabilność bezboleśnie skontrastowana z kruchością i pędem. Śmiałe pociągnięcia pędzla i tonalne przenikania.



Autorka Powiązań inaczej traktuje to, co żywe. Jabłka zawisają w powietrzu obok Pinokia czy kukiełki z misiem. Gdy dominują w przestrzeni obrazu, aby się utrzymać, muszą zawisnąć na sznurkach rozpiętych między gałęziami drzewa. W Powiązaniach tło jest martwym błękitem – pozbawionym ruchu i powietrza. Konary i liście wyłącznie dekoracją.



Wreszcie lalki. Kukiełki, marionetki, klauni, misie... Nieśmiało pojawiają się już na obrazach pochodzących z pierwszego okresu twórczości Krzepiny. Pierwszy klaun ma zamknięte oczy. Kolejny zdobył się na odwagę, by popatrzeć na widza skrzącymi oczyma paciorków. Oczy lalek stają się coraz większe, coraz bardziej przezroczyste, aż do nierównego błękitno-zielonego spojrzenia dziewczynki z czarną kurą czy na pół oślepłego misia z Rodzinnego portretu. W oczy postaci wkracza odwaga połączona z równoczesną ucieczką we własne wnętrze. Wykonywanie prawdziwych lalek zaowocowało niezwykłą plastycznością kukiełek malarskich. Lalki papierowe ożywiły te namalowane. Nowe twórcze doświadczenia wzbogacają i rozwijają dawne tematy. Oby bez końca...


Beata Anna Symołon


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz