niedziela, 8 maja 2011

(Przemiany) Katarzyny Karpowicz

Przemiany

Interesuje mnie to, co dzieje się z człowiekiem w trakcie i po życiu. Proces przemian, jakie zachodzą wokół nas i w nas samych jest fascynującym spektaklem.
Przemienia się świat wokół i sama w sobie osoba przemienia się, zarówno w świecie realnym - fizycznym, jak i nierealnym - sennym i transcendentnym, duchowym.
W życiu często dążymy do przemiany. Walczymy o zmianę "na korzyść" - dla siebie lub innych. Wierzę w przemianę pośmiertną, w której nasza żywotna energia przeobraża się w coś nieodgadnionego.


Moja kolejna wystawa, w galerii BWA w Zamościu będzie prezentować prace z dwóch, prowadzonych równolegle, cykli malarskich. Są to "Baseny" i "Sny". "Baseny" to temat bardzo dla mnie ważny. Basen to miejsce w którym ja sama, pływając, przemieniam się. Odcięcie od świata zewnętrznego, kojący chłód wody, bezpieczny prostokąt błękitnej tafli, regularny rytm odbić od brzegów pomagają w przemianie. Staję się wtedy spokojniejsza, wyciszona. Moje myśli zanurzają się wraz ze mną, prawie na dno basenu - klarują się, porządkują, redukują, przestają ciążyć.



"Baseny" które przedstawiam są jak ze snów, nierealne, wymyślone,całkowicie moje - wewnętrzne. Przemiany trwają nieustannie. Na przestrzeni lat każdy z nich jest inny, wypełnia go inna atmosfera, dotyczy czego innego. Przemiany są ledwo zauważalne, ale czujny obserwator z pewnością wychwyci te momenty. Pływak zanurzony w wodzie nagle wznosi się i zawisa nad basenem. To zdaje się być sceną jak ze snu, ale dla mnie jest całkiem realne. Przy basenach myślę o przemianie jako o części życia. Myślę o momencie, w którym bliska, pełna życia, wypełniona energią własnych spraw osoba nagle przestaje istnieć. Znika, umierając.
Jak wielu przede mną, rozmyślam. Co wtedy następuje? Jaka przemiana?


Ktoś podpowie:"tej osoby nie ma i nie będzie", inny :"jest w naszych sercach", kolejny: "jest nieśmiertelność" itd. Zastanawiam się. Maluję baseny albo raczej: baseny malują mi się same. Podpowiada mi je malarski instynkt. Pływak wznosi się nad wodą i jego postać przemienia się. Nad basenem pojawia się coś na niebie - czy to przed chwilą nie był człowiek? Te chmury, graficzne, dziwne, podłużne zobaczyłam któregoś razu na niebie nad krakowskim Salwatorem, gdy odwiedzałam grób ojca, malarza. Może to właśnie on, przemieniony Sławomir Karpowicz coś mi znów podpowiedział.


Przemienione życie toczy się we śnie. Wszystko wtedy jest możliwe. Wtedy przemieniam się w inne postacie, a moje lęki, problemy, doświadczenia, uczucia także ulegają przemianie i przychodzą do mnie we śnie, często nierozpoznane. Sny zimowe, człowiek i czarny kot, dziewczyna z górą. Postaciom towarzyszy przeznaczenie - nie poznane, cicho i spokojnie drzemiące u ich boku. Zdaje mi się, że w ten sposób żyje człowiek z konieczności pogodzony z nieuniknionym losem, który kiedyś będzie można zapisać jako dokonany. Groźne zwierzę, dzikie, ale calkiem oswojone może być odczytywane równie dobrze jako stróż, opiekun, przewodnik. Czuwająca i chroniąca opatrzność.


Maluję intuicyjnie. Bez premedytacji. Dopiero w trakcie malowania interpretuję znaczenia, łączę je z moimi przemyśleniami. Wiem, że każda zmiana we mnie zostawi ślad na płótnie. Przemiany są nieuniknione.




Katarzyna Karpowicz